adres e-mail nie zostanie opublikowany

 
Pola oznaczone * są obowiązkowe

Czy NFZ skazuje chorych na AMD na utratę wzroku?

5.10.2013 drukuj
W zeszłym tygodniu obchodziliśmy ogólnoświatowy Tydzień Schorzeń Siatkówki Oka. W Polsce odbywał się on po raz ósmy. Pomimo nikłej wiedzy w naszym społeczeństwie o chorobach siatkówki oka, z roku na rok, na skutek starzenia się populacji, stają się one poważnym problemem społecznym i cywilizacyjnym.

Głównie te schorzenia, a pośród nich w szczególności AMD (Age-related Macular Degeneration – zwyrodnienie plamki żółtej, zwyrodnienie plamki związane z wiekiem), odpowiadają w krajach rozwiniętych za utratę wzroku u osób powyżej 50. roku życia. Natomiast na świecie stanowią jedną z trzech najczęstszych przyczyn ślepoty. AMD występuje w dwóch postaciach: suchej (u 80-90 proc. chorych) oraz wysiękowej (10-20 proc. przypadków). Pierwszy typ schorzenia rozwija się wolniej i powoduje mniejsze uszkodzenia. Tylko w niektórych przypadkach prowadzi do znacznej utraty widzenia. Może jednak przekształcić się w wysiękowe AMD, które u 90 proc. chorych powoduje utratę wzroku. W tej formie pogorszenie widzenia następuje bardzo szybko, nawet w ciągu kilku miesięcy.

Według opublikowanego rok temu, w ramach VII Tygodnia Schorzeń Siatkówki Oka, raportu „Zatrzymać epidemię ślepoty. Medyczny, społeczny i ekonomiczny obraz schorzeń siatkówki oka” liczbę chorych na AMD w Polsce określa się na ok. 1,2 mln, w tym 10-15 proc. z postacią wysiękową. 40-50 tys. z powodu zwyrodnienia plamki żółtej nieodwracalnie utraciło widzenie (tzw. prawna ślepota). Częstość występowania choroby będzie wzrastała wraz ze starzeniem się populacji. Przewiduje się, że w 2020 roku liczba chorych na AMD powiększy się o 50%. Obecnie rocznie przybywa ok. 100 tys. nowych chorych. Natomiast liczba osób z obuoczną prawną ślepotą na skutek AMD co roku wzrasta o ok. 10 tys.

Nie bez przyczyny zwyrodnienie plamki żółtej nazywane jest epidemią ślepoty XXI wieku. Coraz bardziej zagraża ona także Polsce. Można jednak jej zapobiec. W przeciwieństwie do wielu innych chorób siatkówki oka w przypadku AMD (a także DME – cukrzycowego obrzęku plamki) dostępna jest skuteczna forma leczenia w ratowaniu wzroku. Chodzi o doszklistkową iniekcję anty-VEGF. O jej efektywności świadczą choćby doświadczenia innych krajów. Jak wynika z przytoczonego wcześniej raportu, wprowadzenie tego innowacyjnego leczenia w Danii zmniejszyło o ponad 50 proc. liczbę niewidomych z powodu takich chorób siatkówki jak AMD czy DME.

W Polsce taka forma leczenia jest także dostępna. Zastosowanie znajduje tu przede wszystkim Lucentis, jeden z dwóch zarejestrowanych w Polsce preparatów w terapii neowaskularnej AMD. Decyzją Narodowego Funduszu Zdrowia od września 2010 roku iniekcje doszklistkowe przy jego użyciu podlegają refundacji. Przynajmniej teoretycznie. Ze względu na jego wysoki koszt oraz wycenę przez NFZ na 57 punktów, a więc ok. 2900 zł, dyrektorzy szpitali w ramach posiadanych kontraktów wolą przeznaczyć środki na inne zabiegi okulistyczne, np. operować zaćmę. Iniekcje doszklistkowe przeprowadzane są zatem rzadko.

Tymczasem zwyrodnienie plamki żółtej, a szczególnie jego wysiękowa postać postępuje szybko. Na ten rodzaj AMD choruje ok. 120 tys. Polaków. Może powodować nieodwracalną utratę wzroku nawet w ciągu dwóch miesięcy. Wymaga zatem natychmiastowej terapii. Niestety terminy oczekiwania na iniekcje doszklistkowe w wielu publicznych szpitalach sięgają nawet kilkunastu miesięcy. O takich przypadkach alarmowały niejednokrotnie media. Chorzy stają więc przed dramatycznym wyborem: ryzykując swoje zdrowie, czekać na leczenie w ramach NFZ, czy też zdecydować się na terapię w placówce prywatnej. Cena jednej iniekcji doszklistkowej ampułki Lucentisu przekracza zwykle 3 tys. zł. Od lipca br. na rynku dostępny jest już drugi zarejestrowany w leczeniu wysiękowej formy AMD preparat Eylea. Kuracja nim jest nieco tańsza od Lucentisu. Jedna iniekcja doszklistkowa ampułki Eylea kosztuje ok. 2 tys. zł W obydwu przypadkach leczenie wymaga minimum trzech zabiegów z zastosowaniem danego preparatu. Później natomiast trzeba je ponawiać co kilka miesięcy. Proces leczenia powinien być prowadzony praktycznie do końca życia chorego.

Skalę problemu i niedofinansowanie przez NFZ terapii wysiękowej postaci AMD pokazują badania pracowni TNS, na które powołuje się raport „Zatrzymać epidemię ślepoty…”. Wynika z niego, że spośród pacjentów gabinetów lekarskich lekarzy specjalistów zajmujących się schorzeniami siatkówki, 32 proc. osób korzysta z leczenia głównie w ośrodkach prywatnych, a 25 proc. leczy się państwowo i prywatnie. Zatem ponad 50 proc. chorych musi pokrywać w pewnym stopniu koszty terapii z własnej kieszeni. Co jednak jeżeli osoby cierpiące na zwyrodnienie plamki żółtej po prostu nie stać na takie leczenie?

Niedostateczne wsparcie terapii niektórych schorzeń NFZ i Ministerstwo Zdrowia często tłumaczą brakiem środków na dofinansowanie skutecznych, ale drogich leków czy zabiegów. Jednak jak wynika z ww. raportu, takie podejście w przypadku chorób siatkówki oka na pewno nie ma sensu. Okazuje się bowiem, że społeczny koszt tego typu schorzeń prawie pięć razy przewyższa koszty leczenia. Z przedstawionej w raporcie analizy ekonomicznej opartej o dane udostępnione przez Narodowy Fundusz Zdrowia i Zakład Ubezpieczeń Społecznych wynika, że wydatki NFZ na leczenie takich chorób siatkówki jak AMD, DME czy RVO (zakrzep naczyń żylnych siatkówki) w 2011 r. wyniosły ok. 111 mln zł. Koszty społeczne związane są często z zaawansowaną postacią choroby. Można wymienić tu m.in. obniżenie produktywności lub niezdolność do pracy, nieobecność w pracy spowodowana nieformalną opieką nad chorym czy też czystą stratę społeczną z tytułu poniesionych wydatków budżetowych. Autorzy raportu szacują, że łączny koszt pośredni w 2011 roku mógł wynieść 490 mln zł. Ponadto wcześniejsza identyfikacja chorób oraz szybsze podjęcie innowacyjnego leczenia znacząco obniża także koszty samej opieki zdrowotnej. Najwięcej spośród różnych metod leczenia schorzeń siatkówki kosztują bowiem zabiegi witrektomii, które znajdują zastosowanie w leczeniu najbardziej zaawansowanych form choroby i ich powikłań.

Przede wszystkim jednak, abstrahując od rachunków ekonomicznych, państwo powinno być jakością moralną. Nie możemy godzić się na dzielenie chorych na bogatych, których stać na podjęcie leczenia w placówkach prywatnych i biednych, którzy przez brak środków skazywani są na utratę tak cennego zmysłu wzroku. Taką politykę prowadzi natomiast wobec pacjentów z AMD Narodowy Fundusz Zdrowia. To kolejny przykład świadczący o tym, że obecny system finansowania opieki zdrowotnej zmierza wielkimi krokami do bankructwa. Wymaga głębokiej reformy, zakładającej likwidację NFZ i wprowadzenie finansowania służby zdrowia z budżetu państwa, a zarazem zwiększenie strumienia środków do niej płynących. Dostatecznym argumentem przeciwko oszczędzaniu na zdrowiu Polaków wydaje się być także powyższa analiza. Wyraźnie pokazuje ona, że ograniczanie przez NFZ finansowania leczenia może w istocie zwiększać faktyczne koszty choroby. Ponosi je jednak nie Narodowy Fundusz Zdrowia, a społeczeństwo.
dodaj komentarz

adres e-mail nie zostanie opublikowany

 
Pola oznaczone * są obowiązkowe